poniedziałek, 24 listopada 2014

Chapter Five.



    Ostatnie parę dni spędziłam w domu nie mając chęci na nic. Cały czas leżałam w łóżku, albo siedziałam na parapecie i patrzyłam się przed siebie. Dobijał mnie fakt, że nikt z mojej rodzin nawet nie zadzwonił. Co chwilę sprawdzałam telefon z nadzieją, że dostałam jakiegoś sms'a albo przegapiłam jakieś połączenie. To samo było z Jaz, ani razu nie napisała ani nie zadzwoniła, nie raczyła nawet odpisać na kilka wiadomości, które jej wysłałam. Coś było nie tak. Zeskoczyłam z parapety, który w ostatnim czasie stał się moim ulubionym miejscem w tym domu zaraz po moim łóżku i wannie, i wyszłam na balkon. Ciepłe powietrze owinęło moje ciało, przez co lekko zakręciło mi się w głowie. Podeszłam do balustrady i lekko się o nią oparłam, spojrzałam na Beau, który jeździł na desce przed naszym domem. 
- Hej Charlotte! - rzucił głośno Jai, wychodząc z białego porsche. Lekko mu pomachałam. Czasami zastanawiam się skąd w tym chłopaku tyle radości. Ostatni bardzo często przesiadywał w moim pokoju i gadał o jakiś dziwnych i mało ważnych rzeczach, sprawiając tym, że mój humor był o niebo lepszy. Ale gdy wychodził, razem z nim znikała cała radość. Odepchnęłam się od barierki i wróciłam do pokoju. Chyba czas w końcu wyjść na dwór. Ubrałam się, pomalowałam oraz związałam włosy w kucyk, gotowa wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam ciotkę, która rozmawiała przez telefon. Bezgłośnie się z nią przywitałam i zeszłam po schodach.
- James frajerze, oddaj mi telefon. - krzyk Luke'a rozniósł się po całym domu.
- Jak dasz mi numer do tej blondynki z klubu. - odpowiedział James, a dźwięczny śmiech Luke'a rozniósł się po całym domu. Weszłam do salonu, przechodząc koło Brooks'a, który obdarzył mnie powalającym i pewnym siebie uśmiechem. 
- Witaj Lotte. - rzucił zbyt słodkim głosem, ostatnio zbyt często mnie tak nazywał
- Hej, James wychodzę. - rzuciłam bez większego zainteresowania. Poczułam lekkie szarpnięcia za lewą dłoń co spowodowało, że wylądowałam na klatce piersiowej Luke'a. Oderwałam się od Brooks'a i spojrzałam pytająco na James'a. On tylko wzruszył ramionami. 
- Mamy inne plany ślicznotko. - powiedział Luke, a mój kuzyn posłał mu mordercze spojrzenie, najprawdopodobniej za słowo 'ślicznotko'. Zignorowałam jego zachowanie i zwróciłam się do James'a. 
- Daj spokój, chciałam się przejść. 
- Nie, jedziesz z nami. Po za tym JUŻ NIGDY nie zostaniesz sama. - zaśmiał się, ale mimo tego wiedziałam, że dalej czuję się winny. Postanowiłam sprawić mu tę przyjemność i jechać gdzieś tam z nimi. Przecież i tak nie zostałabym w domu. Westchnęłam cicho i posłałam kuzynowi uśmiech. 
- Dobra. Ale powiesz gdzie jedziemy? 
- Nie to niespodzianka. Ale weź jakąś bluzę i koc. - przytaknęłam i wróciłam do swojego pokoju. Do brązowego plecaka wrzuciłam fioletowy koc i jakąś szarą bluzę. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Tate'a, który odebrał już po trzech sygnałach. 
- Hej Charl. - rzucił wesoło, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się wielki uśmiech
- Cześć, robisz coś jutro? - spytałam poprawiając włosy 
- Nie, ale czuję, że coś dla mnie planujesz. 
- Tak, dawno się nie widzieliśmy i pomyślałam, że mały wypad na kawę czy coś, dobrze na zrobi. Stęskniłam się za tobą! - rzuciłam 
- A ja wręcz przeciwnie.- rzucił ironicznie, a po chwili się roześmiał - Jasne, zapowiada się ciekawy dzień. Przepraszam muszę już kończyć, do zobaczenia. - rzuciłam ciche 'hej' i się rozłączyłam. 
Schowałam telefon do kieszeni spodenek i wyszłam z pokoju. W salonie byli wszyscy łącznie z ciotką. Kobieta patrzyła z niedowierzaniem na Beau, który coś jej tłumaczył, a reszta z trudem powstrzymywała śmiech. Po upływie piętnastu minut byliśmy gotowi do wyjazdu. Jedyny problem polegał na tym, że musiałam jechać jednym samochodem z Luke'iem. Nie za bardzo chciałam siedzieć z nim sam na sam w samochodzie, może się bałam? Z tego co opowiadał mi Jai, Luke potrafi być okropny. Odgoniłam od siebie wszystkie złe myśli i zapięłam pasy. Po chwili dołączył do mnie brunet, zasiadając na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i jako pierwszy opuścił podjazd. 
- Gdzie my tak w ogóle jedziemy? - spytałam po chwili
- Niespodzianka. - odpowiedział i spojrzał na mnie 
- Nie lubię niespodzianek. 
- To je polubisz. - prawą ręką włączył radio, a samochód wypełnił się piosenką Kanye West'a. Postanowiłam odpuścić, bo i tak niczego się nie dowiem. Oparłam się głową o szybę i patrzyłam w przestrzeń. 
Mocne szarpnięcie wyrwało mnie ze snu. Przetarłam oczy, zapominając o tym, że są pomalowane, i westchnęłam. Poprawiłam się na fotelu i otworzyłam oczy, rozejrzałam się po samochodzie i stwierdziłam, że jestem sama. Miejsce obok było puste. Po paru minutach siedzenia i zastanawianiu się co się dzieje wrócił Luke, ale coś było nie tak. Usiadł na swoim miejscu i z ogromną siłą zatrzasną drzwi. Spojrzałam na niego zszokowana, jego szczęka była mocno zaciśnięta a na szyi pulsowała żyłka. Jego oczy były zamglone i puste, jakby pozbawione życia. 
- Ccoś się stało? - jęknełam, zwracając tym uwagę bruneta na siebie. Brooks zaczął dokładnie przyglądać się mojej twarzy, jego wzrok zatrzymał się na moich oczach. Sekundy mijały, a jego oczy wracały do swojej normalnej barwy. Jego mięśnie rozluźniły się.
- Mała zmiana planów mała. - rzucił i odpalił silnik. Nie śmiałam pytać o nic więcej.    
__________________________________________________________________________   
Hej :) 
No to piaty gotowy :)
Jak wam się podoba? Nareszcie coś zaczyna się dziać! :D
Bardzo, ale to bardzo dziękuje za te komentarze i wyświetlenia. Nawet nie wiecie jak bardzo motywuje to mnie do dalszego pisania ♥ 
Więc do następnego xx