poniedziałek, 17 listopada 2014

Chapter Four



    Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Powoli otworzyłam oczy i pierwsze co zauważyłam, to śpiącego Daniel'a. Siedział na białym fotelu, po lewej stronie łóżka, na którym spałam. Rozejrzałam się do około, i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że jestem w pokoju James'a. Przetarłam oczy i powoli wstałam z łózka. Starałam się być jak najciszej, żeby nie zbudzić chłopaka. Przykryłam go kocem, który wcześniej okrywał moje ciało, i na palcach opuściłam pokój kuzyna. Zamykając za sobą drzwi usłyszałam przytłumione głosy z dołu. Niestety nie słyszałam kompletnie nic, słowa były wypowiadane zbyt szybko, ale po tonie głosu byłam pewna, że ktoś był zły. Wypuściłam głośno powietrze i wolnym krokiem ruszyłam na dół. Schody zaskrzypiały pod moim ciężarem, przez co z moich ust wyleciało ciche "Cholera". 
- Charl? - głos Jai'a rozniósł się po salonie. Kiwnęłam głową posyłając mu blady uśmiech. Na jego twarzy pojawiła się ulga. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił, co po chwili odwzajemniłam. Czułam, że spojrzenia reszty osób znajdujących się w tym pokoju, wypalają we mnie dziurę - Jak się czujesz? 
- Boli mnie głowa. - nie wiem dlaczego ale załamał mi się głos. Jai przytulił mnie jeszcze mocniej. Po paru sekundach oderwałam się od chłopaka, i poszłam do kuchni. W tym czasie nikt się nie odezwał, każdy wpatrywał się we mnie. Próbowałam wyprzeć z pamięci to co stało się parę godzin temu, co wychodziło mi nawet dobrze. Przez ostatnie parę lat 'doskonaliłam' tę cechę, była mi potrzebna. 
- Wszystko w porządku? - głos Luke'a rozniósł się po kuchni. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Jego twarz wyglądała inaczej, była zmęczona i pozbawiona jego 'firmowego uśmieszku'. Jego oczy były zamglone, pozbawione blasku. Coś zakuło mnie w środku, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Mimo to uśmiechnęłam się lekko.
- Tak, myślę, że tak. - chłopak zbliżył się do mnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nie wiem dlaczego, ale naszła mnie ochota na przytulenie go, tak po prostu. Luke zatrzymał się jakieś dziesięć centymetrów ode mnie i posłał mi uśmiech, który sprawił, że moje nogi stały się jak z waty. Chłopak chyba to zauważył bo prawą ręką objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Nagle przestałam myśleć racjonalnie i wtuliłam się w chłopaka. Łzy, spowodowane nadmiarem emocji, swobodnie spływały po moich policzkach, mocząc tym koszulkę chłopaka, a ja nawet nie próbowałam ich hamować. On tylko przytulił mnie mocniej, przez co poczułam się cholernie bezpieczna. 
- Nie okłamuj mnie Lotte, proszę. - jego usta 'przez przypadek' przejechały po moi uchu, przez co cicho westchnęłam. Znowu mnie tak nazwał, to było miłe. Oderwałam się od chłopaka, przez co z jego ust wyszedł jęk niezadowolenia, i podeszłam do szafki nad zlewem. Otworzyłam ją i zaczęłam szukać czegoś na ból głowy, czując na sobie wzrok chłopaka. Gdy w końcu znalazłam jakieś proszki, wzięłam jednego i popiłam wodą mineralną. Oparłam się o stół i patrzyłam w okno. W mojej głowie panował istny chaos, wszystko działo się tak nagle. Spojrzałam na Luke'a, stał na przeciwko mnie i uważnie mi się przyglądał. 
- Mam coś na twarzy? - spytałam cicho, a chłopak się zaśmiał 
- Nie, po prostu jesteś piękna. - uśmiechnął się uwodzicielsko, a ja wywróciłam oczami - Powiedziałem, żebyś tak nie robiła bo to dziwkarskie. - stary Luke wrócił. Prychnęłam i wyszłam z kuchni. Weszłam do salonu, w którym siedziała reszta, tym razem z Daniel'em. 
- Usiądź na chwilę, musimy porozmawiać. - rzucił James, wpatrując się w przestrzeń. Westchnęłam i usiadłam na białym fotelu, przez kilka następnych sekund panowała cisza do puki do do salonu nie wszedł Luke. Zajął miejsce pomiędzy Beau i Daniel'em i skierował swój wzrok na mnie. 
- Nie powinienem do tego dopuścić. Kurwa nie powinienem. - głos James'a rozniósł się po salonie, a ja spojrzałam w jego stronę
- To nie twoja wina, nikt nie wiedział, że coś takiego nawet może się przytrafić. Przecież nic takiego się nie stało, nikt nie ucierpiał. - próbowałam podnieść go na duchu, ale chyba mi to nie wychodziło bo z jego ust wyszło prychnięcie
- Oh, przestań Charlotte. Gdyby nie Luke nie wiem co by się stało. Jak mogłem być takie głupi i zostawić Cię samą? - jego głos załamał się - Gdyby twój ojciec się o tym dowiedział to by mnie zabił... - powiedział raczej do siebie, i schował twarz w dłonie
- Właśnie, gdyby wiedział, ale się nie dowie. Zresztą gdybym poszła z wami na tę cholerną plaże to nic by się nie stało. To moja wina, przepraszam. - w pokoju nastała cisza,a wszystkie spojrzenia były skierowane w moją osobę. James podniósł głowę i spojrzał na mnie z niedowierzaniem, czyżbym powiedziała coś nie tak? 
- Żartujesz sobie? - spytał Beau - Ktoś chciał Cię sprzątnąć, a ty mówisz, że to twoja wina i przepraszasz? - wzruszyłam ramionami. 
- Musisz być pilnowana przez cały czas. - rzucił Jai, a ja spięłam brwi 
- Jai ma rację Charlotte, musimy bardziej Cię pilnować.  Nie możemy dopuścić do takiej sytuacji nigdy więcej. 
Od godziny wiercę się na łóżku i nie mogę zasnąć. Wyjęłam telefon spod poduszki i spojrzałam na wyświetlacz, było ledwo po trzeciej. Odłożyłam telefon na wcześniejsze miejsce i wstałam z łóżka, chwyciłam jakąś bluzę i wyszłam na balkon. Świeże powietrze wypełniło moje płuca, przez co od razu poczułam się lepiej. Usiadłam na zimnych kafelkach i wpatrywałam się w niebo. W środku modliłam się, żeby zobaczyć spadającą gwiazdę. Kto wie może spełniłaby moje marzenie? Może w końcu to wszystko by się skończyło? Może miałabym normalną i kochającą rodzinę? W mojej głowie rodziły się nowe scenariusze, które były idealne. Ale dziwne było to, że w każdym był obecny Luke, dziwne prawda? Spojrzałam w przestrzeń, zaciągając się świeżym powietrzem. Spojrzałam na dom Tate'a, który znajdował się na końcu ulicy, i zobaczyłam, że światła w jego pokoju są zapalone. Trochę mnie to zdziwiło. 
- Charlotte?  - cicho pisnęłam,  gdy głos James'a rozniósł się po okolicy. Szybko wstałam i spojrzałam w stronę chłopaka
- Przestraszyłeś mnie, nie rób tak więcej, proszę. - spojrzałam na niego, no co on się cicho zaśmiał.
- Jasne, przepraszam. - wszedł na balkon i oparł się o balustradę balkonu - Nie możesz spać?  
Wzruszyłam ramionami i stanęłam koło niego. Zaczęliśmy rozmawiać o jakichś bezsensownych rzeczach, gdy w końcu poczułam, że chce mi się spać. Gdy wychodziliśm ostatni raz rzuciłam okiem na dom na końcu ulicy. W oknie w swoim pokoju stał Tate i, mimo ciemności panującej na dworze, uważnie mi się przyglądał. Pomachałam mu, na co on się uśmiechnął, a po chwili zniknął. Światło w jego pokoju zgasło,  a uśmiech zszedł mojej twarzy. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi balkonowe, zdjęłam bluzę i położyłam się do łóżka. Poczułam wibracje pod głową, leniwie wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Miałam jedną nową wiadomość.

Od Tate : Dobranoc Charlotte.
Do Tate : Miłych snów Tate.

__________________________________________________________________________   
Hej :) 
Na wstępie chciałabym was BARDZO przeprosić. Jest mi cholernie głupio, że was zawiodłam :( Miałam małe problemy  szkole i po prostu nie dałam rady ;(
Wracając do rozdziału, według mnie jest taki nijaki. Następny będzie dużo lepszy, obiecuje wam :* SERDECZNIE DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE I WYŚWIETLENIA! Kocham was xx   do następnego x

5 komentarzy: